Ta strona korzysta z plików cookie. Korzystamy z plików cookies zapisujących dane użytkownika. Przeglądając naszą stronę wyrażasz zgodę na ich używanie. Według obecnie obowiązujących przepisów prawa możesz je wyłączyć zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej »
zamknij
Artykuł: Czy zakaz "śmieciowego jedzenia" w szkołach ma w ogóle sens?
Komentarzy:
5
Zaznaczeń:
3
Autor:
Data:
2014-10-27 20:27:19
Kilka dni temu Sejm przegłosował ustawę dotyczącą tzw. „śmieciowego jedzenia”. Zgodnie z jej treścią, w przedszkolach oraz szkołach (z wyjątkiem szkół dla dorosłych) ma obowiązywać zakaz sprzedaży i reklamowania produktów, które uznawane są za niezdrowe, a wręcz szkodliwe dla zdrowia i rozwoju dzieci i młodzieży. Przepis okazał się niezwykle kontrowersyjny i wzbudził wiele emocji (wystarczy poczytać komentarze pod artykułami na ten temat). Początkowo przyjęłam tę wiadomość bardzo entuzjastycznie, bo przecież to cudownie, że odetnie się młodym dostęp do cukierków, ciasteczek, chipsów i słodkich, gazowanych napojów. Później jednak przyszła refleksja… Czy rzeczywiście w ten właśnie sposób uda nam się przeciwdziałać nadwadze i otyłości wśród naszych małych obywateli? Czy zakaz jest dobrą metodą perswazji? Wszak zakazany owoc smakuje najlepiej… Są kraje, w których podobne restrykcje zostały wprowadzone już jakiś czas temu i niestety efektów nie widać. Dlaczego? Bo przecież zakaz dotyczy tylko szkoły. A obok szkoły jest zwykle pełno sklepów, do których można skoczyć w czasie przerwy, przed lub po lekcjach i bez problemu zaopatrzyć się w ulubione batoniki i (o zgrozo!) napoje energetyzujące. Ale to chyba nie ta, stosunkowo łatwa dostępność tego typu produktów stanowi największy problem. Największy problem znajduje się w domu. To z domu wynosimy szereg zasad, norm, przyzwyczajeń i nawyków. Także żywieniowych. Jeśli więc w tym systemie – systemie rodzinnym – nie zajdzie pozytywna zmiana, żadne ograniczenia ze strony państwa nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. Rodzice często nie zdają sobie sprawy, jak wiele od nich zależy, jak ogromny wpływ mogą mieć na zdrowie swoich dzieci. A czasami wystarczy po prostu przygotować maluchowi drugie śniadanie samemu, zamiast wręczać mu parę złotych, które przeznaczone zostaną na coś, co z pewnością nie będzie pożywnym, zdrowym posiłkiem. Czy nie lepiej zatem byłoby położyć nacisk na edukację, zamiast wprowadzać ograniczenia (co z założenia wywołuje w ludziach bunt)? Ciekawa jestem Państwa zdania na temat ustawy, która wkrótce ma wejść w życie. Pomoże? Coś zmieni? A może będzie bezsensownym przepisem, który nic nie wniesie?